wtorek, 4 października 2016

#8


Wpis zaczynam od piosenki Sitka, czemu? Dlatego, że ostatnio pomimo niekoniecznie najlepszego samopoczucia jego piosenki poprawiają mi humor. :) 

Okej, to takie oderwanie od mojej myśli przewodniej tego posta, bo staram się jakoś ułożyć sobie w głowie o czym chce tu napisać, ale zawsze meandry moich myśli zmieniają moje plany. 

Po pierwsze: PRACA
Jutro  mam pierwszą w życiu rozmowę o pracę, więc warto by było się jakoś przygotować, dlatego korzystam z tego, że nasz kochany internet ma wiele ciekawych informacji, z których warto korzystać. :) Jeżeli też przed wami jest rozmowa kwalifikacyjna, niekoniecznie pierwsza, lecz może to być kolejna warto skorzystać z tych linków: 

ubiór

Ostrzegam, bierzcie poprawkę, że internet to czasami stek kłamstw, dlatego warto sprawdzić prawdziwość niektórych zachowań na przykład na innej stronie czy forach. :)

Po drugie: PIERCING

Zawsze we mnie drzemało coś innego, siedziałam gdzieś między rapem, a muzyką "ciężką", słuchając tak naprawdę wszystkiego. Kocham Kaliego, a z drugiej strony moją miłością muzyczną jest też AC/DC czy swego czasu Iron Maiden. Nie wiem czemu, ale zawsze uważałam się za kogoś specyficznego i innego, ale uwierzcie, nigdy mi to nie przeszkadzało, ale przeszkadzało mi coś innego, że nie mogłam nigdy do końca wyrazić siebie, bo szczerze mówiąc, byłam osobą bardzo posłuszną i jak padło słowo "nie" od rodziców to musiało tak być, a teraz pomimo tego, że nadal z nimi mieszkam, mając 20 lat mogę decydować o sobie i w końcu przyznali, że jestem dorosła i wszystko to moje decyzje. A co to ma wspólnego z piercingiem? Już wam odpowiadam, cierpliwości. :) Moim marzeniem już od gimnazjum jest obkolczykowane ucho na każdy możliwy sposób, lecz jestem trochę bojaźliwa co do kwestii bólowych, dlatego też gdzieś mam takie zahamowanie i ograniczenie, ale chce to przełamać i zamierzam zacząć łagodnie od zrobienia sobie kolejnych już dziurek na obu uszach, zastanawiałam się nad kolejną dziurką w chrząstce, ale nie wiem czy dzisiaj odwaga mi na to pozwoli, ale zaraz po tych delikatnych dziurkach w płatkach chce wykonać tragusa, jeśli dokonam tego będę myslała o dalszych krokach. trzymajcie kciuki. :)

Po trzecie?

Po prostu życzę wam miłego dnia i tego, żeby nikt was nie hamował z tym co chcecie zrobić ze swoim ciałem, nie żałuję, bo bardziej świadomie podejmuje teraz decyzje, a nie dlatego, że jest to fajne i będą mi zazdrościć, dlatego zrobię to pod wpływem chwili i będę żałować, robię to z pełną świadomością.. :)


poniedziałek, 3 października 2016

#7

a nie mówiłam?

Pewnie, że mówiłam, mówiłam, że ten blog to będzie jedna wielka fuszerka. Kolejne zaniedbanie. Wiecie wracam zawsze do bloga gdy w moim życiu nadchodzi okres, w którym tak naprawdę jest źle, bo mam wtedy dużo przemyśleń, a o sinusoidzie moich humorów to już nie wspomnę, dlatego też szukam punktu wyjścia. Tym punktem wyjścia jest właśnie blog, ponieważ to jakiś mały pierwiastek całego internetu, przez tą stronę przewinie się tylko naparstek ludzi, którzy i tak tego nie przeczytają, a mogę na nim napisać co mi się tylko podoba i uznam, że mogę się tym podzielić. To było tytułem wstępu, a więc do rzeczy...

U mnie w życiu sporo zmian, zdałam maturę z zadowalającymi wynikami, dostałam się na wymarzone studia (no może nie do końca takie wymarzone), zakończyłam wieloletni związek, następnie zakończyła się moja inna znajomość (ciężko określić jej charakter), szukam pracy i pieniędzy na realizację moich małych marzeń i celów. Uświadomiłam sobie, że czasami tłumiłam w sobie pewne chęci i potrzeby zrobienia czegoś, a czemu? typowa odpowiedź w formie pytania : co powiedzą ludzie? Wiecie co powiedzą? Ja też nie, ale mnie to w ogóle nie interesuje, mam pomysł na siebie pod każdym względem i dotrę do tego, dlatego zrobiłam jeden krok, zmieniłam kolor włosów na blond, odważny krok do nowego etapu w moim życiu..


czwartek, 8 października 2015

#6 Mogu Mogu

Hohoho, trochę mnie tu nie było, a to dlaczego? Myślę, że odpowiedź jest jasna. SZKOŁA. Potem nastąpił czas błogich wakacji, który się zakończył no i zaczęła się KLASA MATURALNA. Powinnam siedzieć i się uczyć, ale w końcu mogę odetchnąć, bo już dostałam psychiczny wycisk. :) Zapewne zaraz znowu będzie multum zaliczeń, sprawdzianów, kartkówek, prac domowych itd., ale myślę, że prowadzenie bloga to opcja, aby odetchnąć chociaż pięć minut.  To tyle chyba jak na daną chwilę, nie będę się nad sobą użalać, bo nie taki jest cel tego bloga. Chcę abyście po prostu mieli miłą lekturę.

Jestem wielką fanką słodyczy!! Nie boję się o to, że kilka centymetrów przyjdzie mi tu i tam, uwielbiam próbować czegoś nowego, dlatego staram się szukać nowości. Moja mama też coś o tym wie, dlatego dzisiaj przyniosła mi .... ?


MOGU MOGU


Pyszny sok(?) z liczi oraz kawałkami galaretki kokosowej! Nie spodziewałam się, że mi zasmakuje, ponieważ nie przepadam za "glutowatymi" rzeczami w czymkolwiek, ale przełamałam i się sprawdziłam, że było warto. Galaretka sprawia, że napój nie jest nudny, ma ciekawy i oryginalny smak.

Odsyłam was na stronę oficjalną (polską) Mogu Mogu (klik) , abyście mogli dowiedzieć się trochę więcej na ten temat. :)


A na zakręteczce słodziutka postać, która wręcz zachęca do wypicia zawartości!!!


sobota, 14 lutego 2015

#5

Lekcje prawie skończone, rozprawka na finiszu, więc skończę ją jutro, bo dzisiaj czeka mnie romantyczny wieczór z moim misiem. ;)

Gotowa już jestem, dzisiaj pozwoliłam sobie zaszaleć z makijażem, a oto efekt końcowy.
Co myślicie? :) Jest w porządeczku? :)

Ja śmigam jeszcze chwile odsapnąć po całym strasznym dniu. :) :*

#4

Pomyśleć, że to już 4 wpis na tym blogu. Aktywnie rozpoczęłam swój dzień sprzątając, chociaż działania trwają i wisi nade mną perfekcyjna pani domu (moja mama) to znalazłam małą chwilkę na napisanie posta. :)

Dzisiaj cały dzień zapowiada się przecudownie! Gdyby pominąć fakt, że w końcu muszę napisać rozprawkę, ale po sprzątaniu wezmę się za pisanie, dość już o niej. 

Więc do sedna.. dzisiaj są walentynki, a więc planuję z chłopakiem iść do kina na "50 twarzy Greya", bilety mamy zarezerwowane od stycznia, okaże się czy warto było wydać pieniądze na tą ekranizację.
Idę tam bo jestem ciekawa, po prostu czysta ciekawość do tego jak zaprezentowali książkę na wielkim ekranie. Tak, to oznacza, że czytałam książkę, moim zdaniem jest jeden wielki zbędny szum wokół tego filmu. Ok, na walentynki dla pary jak najbardziej super film, klimat idealny, ale żeby podniecać się nim i robić wielkie afery na facebooku czy w innych miejscach na internecie to jest bezsens. Przeczytałam książki, no powiedzmy, że przeczytałam.. Zaczynając trzecią część Greya myślałam, że się zrzygam z tej słodkości i tego przesadzonego seksu... Możecie mnie zhejtować.. Uważam że ta książka jest napisana w prostym języku, pisarka się nie przyłożyła, bo książkę napisała jak niejedna gimnazjalistka opowiadanie,. Jeżeli miałabym już zachęcić do czytania to tylko polecam część 1 z bardzo dużym dystansem do niej. Przepraszam, że ktoś się mógł poczuć zawiedziony, że tak skomentowałam tą książkę, ale uważam, że jest o wiele więcej ciekawszych i lepiej napisanych książek, ba nawet polskich książek, które warto przeczytać a nie tracić czas na Greya. :) O ekranizacji się nie wypowiadam, ponieważ jako film może być naprawdę wciągający i może wzbudzić moje zainteresowanie, ale nie nastawiam się na wielkie wow.

A wy co uważacie o Greyu? Uważacie, że książka to wielka klapa, a może ktoś już obejrzał  film i ma coś do powiedzenia? 

piątek, 13 lutego 2015

#3


No tak godzina 1 lekcje dalej nie zrobione, ale jestem na półmetku, zrobiłam sobie mały przerywnik w formie filmu. Z tego powodu że jestem zakochana w horrorach skacze po przeróżnych forach, blogach i szukam odpowiedniego filmu dla mnie i zawsze trafię na coś nowego. :) Więc po swoim doświadczeniu na piątkowy wieczór polecam "Nieproszeni goście". Film nie jest może z typu tych przerażających z latającymi kawałkami mięsa, ale jest zaskakujący, mnie wciągnął od samego początku. Moje teorie w czasie oglądania wcale się nie sprawdziły.

Jeżeli szukacie dobrego horroru, który można samemu obejrzeć w domu i za mocno się nie wystraszyć to właśnie "Nieproszeni goście", oprócz niego nada się też "Czwarty stopień" a nawet "Amityville". Chętnie usłyszałabym opinie kogoś innego o nich. :)

A tak przy okazji to dzisiaj są walentynki, więc tym którzy mają swoją drugą połówkę życzę mile spędzonego dnia ze swoją miłością, a tym którzy nie mają życzę aby tą połówkę znaleźli nawet w formie wódeczki. :D

#2

No tak, pierwszy post miał być dnia dzisiejszego ostatnim postem, ale jestem obecnie pod wpływem negatywnych emocji wynikających z tego, że muszę odrobić lekcje i byłoby to do przeżycia gdyby nie ROZPRAWKA. Jak można zadać tak ohydną rzecz uczniom na ferie? Walczyłam z nią dwa tygodnie żeby jej nie robić, ale niestety muszę stanąć na polu walki i wygrać z moim obrzydzeniem do wykonywania tej czynności..

Niestety kolejną przeciwnością jest to, że w argumentach muszę użyć przykładu z "Lalki" a pech chciał, że tak nudnej książki nie udało mi się skończyć i rzuciłam ją w kąt, a niestety teraz muszę wspomóc się internetem co przedłuży moją pracę. Piątek 13-tego uważam za rozpoczęty. Może dzisiaj nie wyjdę z domu? Może w ogóle spalę zeszyt od polskiego, nie napiszę tej rozprawki i będzie z głowy? Może po prostu nie jest mi pisane żeby ją zrobić i dostać chociaż 4?

Nie będę sobie już zawracała głowy gdybaniem, wyposażę się w kawę i słodycze, a jeżeli jest ktoś cierpliwy i to czyta może wyśle mi pocztą chociaż odrobinę tej cierpliwości? :)

Czas ucieka, więc im szybciej zacznę tym szybciej skończę, trzymajcie kciuki.